Rini: Ohayo!
Uzu: Dzięki za wszystkie komętarze!
Nobi-chan:
Yuu - rozumiem, że liczysz na coś mocnego, ale skoro nie obejrzałaś anime to po pierwsze nie zrozumiez fabuły, a po drugie... Widzisz Sasuke i Naruto to (w real version) rywale i to nie może iść zbyt szybko. Rozumiesz? A tak by the way to obejrz Naruto, bo to anime (manga z resztą też) jest zajebista.
Uzu:
Mephi(onee-chan) - właściwie to jesteśmy dyslektykiem, a błędy poprawia nam przyjaciółka =.="
Rini:
Necrolette - Jak ty to określiłaś "Sasek wydaje się jakiś nie swój" zrozumiesz wszystko po przeczytaniu tego rozdziału. Poza tym to co myśli każdy znas może być różne od tego jacy jesteśmy na zewnątrz, nee?
A teraz FAMFARY i Nocia!
Po jakiś 10 minutach wydostałem się z ziemi i usiadłem na trawie wyczerpany. W tym czasie obudziła się różowa.
- Oh! Sasuke-kun! Jesteś cały. - chciała rzucić mi się na szyję, ale w porę się odsunąłem.
- Ta, jak widać... - odparłem. Odwróciłem się od niej i ruszyłem w stronę, z której jeszcze chwilę temu słyszałem odgłosy walki.
- Zaczekaj Sasuke-kun! Zaraz 12, więc pewnie i tak nam się nie uda. Spróbujmy za rok.
- Nie mam zamiaru. Mówiłem już, że pragnę kogoś zabić. - odparłem. - Poza tym, już prawie je miałem. Nie mogę tracić czasu.
Szybko oddaliłem się od Haruno i udałem się w odpowiednią stronę. To, co tam zastałem, przeszło moje oczekiwania.
- Naruto...?
- Ohayo, Sasuke. - powiedział
Blondyn siedział na pieńku i wcinał jeden z obiadów, a obok niego siedział Kakashi, który czytał swoją książeczkę.
- Co tu...
- Uprzedzę twoje pytanie Sasuke. Naruto zdał egzamin pomyślnie, więc pozwoliłem mu odpocząć. - odparł Kakashi.
- To znaczy, że...
Zaciąłem się. To znaczy, że Naruto pokonał Kakashiego?
Po chwili dołączyła do nas Sakura i wpadła w takie samo osłupienie co ja.
Nagle blondyn wstał i podniósł zaciśniętą w pięść rękę, po czym rzucił w nas czymś.
Automatycznie to złapałem. Okazał się tym jeden z dzwonków.
Ja i Sakura spojrzeliśmy na niego wzrokiem mówiącym ale-o-co-chodzi.
- Naruto, co prawda nie odebrał mi dzwonków (Uzu: Ale był bardzo blisko tego), ale jak twierdził, gdyby je zdobył, oddałby je wam. To oznacza, że mimo wszystko pracował zespołowo. Myślał o reszcie drużyny nawet jeśli był sam.
Spojrzałem na niego niezrozumiałym wzrokiem.
Jesteś niesamowity, Naruto.
- Dobrze. Wszyscy zdaliście. - powiedział Kakashi.
- CO! PRZECIERZ JEDNO Z NAS MIAŁO WRÓCIĆ DO AKADEMII! - zaczęła się wydzierać Sakurwa.
- Sakura, w szkole przetrwania chodziło właśnie o to byście działali zespołowo i w ten sposób zdobyli dzwonki. Naruto oddając wam te dzwonki udowodnił mi, że chciał współpracować, a przez to, że dał wam dzwonki, wy także je zdobyliście. Takim oto sposobem zdali wszyscy. - powiedział mężczyzna. - Teraz zjedzcie, a potem zmykajcie do domów. Jutro zaczniecie oficjalne misje shinobi.
Po pół godzinie wszyscy zaczęliśmy się rozchodzić do domów.
Od razu udałem się do mojej rezydencji. Wszedłem od progu wołając: Cześć, Itachi!
Zza rogu wyłonił się mężczyzna, który jak wielu twierdziło, był moją starszą wersją. Ubrany był w ciemne spodnie i klanową koszulę. Włosy jak zwykle związane były gumką. Brunet uśmiechnął się do mnie. Razem usiedliśmy w salonie.
- Jak tam aniki? Co u ciebie? Odkąd jesteś członkiem Akatsuki, rzadko się widujemy.
- Hmm... W sumie dobrze, otouto. Wiesz, tam są sami dziwacy, ale jest okay.
- A co z Madarą? Wiesz już gdzie może być?
- Najprawdopodobniej to on jest Liderem Akatsuki, ale nie mam dowodów. Poza tym jest bardzo silny i nie jestem pewny czy mógłbym go pokonać.
- Ten śmieć... - Moją głowę nawiedziły wspomnienia sprzed kilku lat. Madara wybił cały nasz klan, a Itachi uratował mnie, ale... został wręcz wygnany. Do dziś nie wierze, że uwierzyli, że to on zabił rodziców.
- Spokojnie braciszku. Wiem, że chcesz go zabić więc poczekamy trochę, aż będziesz mógł mi w tym pomóc.
- Dzięki, aniki.
- Dobra, zmieńmy temat. Co tam u... Naru-chan?
- MIAŁEŚ TAK NIE NAZYWAĆ MOJEGO...
- O teraz to już twojego tak? To urocze braciszku, co miłość robi z ludźmi! - powiedział, a ja zacząłem go dusić poduszką.
- ZGINIESZ MARNIE ANIKI!
- Hahahahahahaha! - Itachi śmiał się jak opętany. No tak, to do niego podobne.
Dobra Sasuke, spokój. Jesteś Uchiha, tak? No to trzeba być sprytnym, a nie się wydzierać.
- Itachi, a może ty mi teraz powiesz o tym... DEI-DA-RZE? - powiedziałem specjalnie literując.
Itachi na to zareagował inaczej niż się spodziewałem. Usiadł na kanapie, skulił się i zaczął się... dołować.
Boże, mój roześmiany, wesoły brat (który w razie potrzeby może stać się bezwzględnym mordercą) dołujący się? Armagedon się zbliża!
- On kocha Sasoriego.
- Tego lalkarza z Suny? - spytałem.
Ja nie mogę, jak ci przeszkadza to go zabij, pomyślałem, ale nie wypowiedziałem swoich słów na głos.
- Ymphy...
No to teraz go rozumiem. Gdyby mojego Naruto ktoś mi zabrał. Oj, nie! Zemściłbym się okrutnie… ale wtedy by mnie znienawidził. Dobra Itachi, podzielam twój ból.
- Hmm... Nie martw się. W końcu na pewno się odkocha. Teraz mi opowiedz jaki on jest.
- Ma długie blond włosy, które w dotyku przypominają jedwab, niebieskie oczy w odcieniu szafirów i iście anielskie rysy twarzy. Jest taki śliczny i...
- O, Aniki, ale się zrobiłeś romantyczny.
- Na równi z tobą w stosunku do Naru-chan. - odparł - To twoje. Naruto jest taki cudowny, taki niezwykły. Jego oczy w kolorze nieba, jego złote włosy!
Próbował naśladować mój głos.
- Ej, zauważyłeś, że Naru-chan i Deidara są do siebie podobni? - zagadnąłem. - Kami-sama. Oboje zakochaliśmy się w blondynach. Chyba jednak nie uda nam się odbudować naszego klanu bracie.
- Też to zauważyłem otouto. - powiedział śmiejąc się.
Przegadaliśmy tak dobrą połowę nocy.
Opowiedziałem mu o tym, że Naruto się zmienił. Dziwne, wydaje mi się, że on coś wiedział...
Następnego dnia czekaliśmy o umówionej godzinie przed budynkiem kage na Kakashiego. Jak zwykle zjawił się dwie godziny później, a różowa jak zwykle zaczęła się na niego drzeć.
Hokage-sama wyznaczył nam misje rangi D. Są to misje dla geninów, więc są to zadania zlecone przez mieszkańców wioski, np. łapanie zwierząt, które uciekły, malowanie płotów i domów, sprzątanie w wiosce.
Sarutobi (Hokage) zlecił nam odnalezienie jakiegoś kota. Ponoć każda drużyna robiła już tą misję. Sierściuch ciągle ucieka. Pewnie niezbyt dobrze mu u swojej pani.
Doszliśmy na obrzeża lasu, w którym zazwyczaj chował się kot. Kakashi stanął przed nami i zaczął mówić:
- Dobra dzieciaki, tu macie zestaw GPS. Jak któreś z was znajdzie kota ma dać znak reszcie, okay.
- Hai! - odpowiedzieliśmy
Weszliśmy w las i rozdzieliliśmy się.
Od strony kota
Biegłam przez las. Ta różowa kreatura próbowała mnie złapać, ale na szczęście jej uciekłam. Nie mam ochoty wracać do "domu". Ta stara jędza daje mi niedobra żarcie, prawie przez cały czas mnie dusi... Życie kota jest okrutne. Nagle wbiegłam na oświetloną słońcem polane. Stał na niej blond włosy chłopak. Zauważyłam na jego ramieniu opaskę ninja.
Pewnie kumpel różowej.
Stanęłam w pozycji, dzięki, której w razie czego mogła uciec.
- Nie uciekaj. - usłyszałam głos blondyna.
- Ty... znasz język zwierząt? - spytałam. My zwierzęta rozumiemy język ludzi, ale mamy też swój własny.
Chłopak uśmiechnął się do mnie, a ja usiadłam przed nim. Spojrzałam w jego oczy.
- Nie to niemożliwe, abyś ty był...
- Tak.
- Gome, za moje zachowanie, ja...
- Nie przepraszaj. Jak się nazywasz.
- Sutā (gwiazda), ale moja pani mówi na mnie Pimpusia.
- Miło mi cię poznać Sutā. Wiesz moim zadaniem jest cię przyprowadzić do twej pani.
- Dlaczego ktoś taki jak ty, robi takie rzeczy jak łapanie kotów? - spytałam. - Poza tym dlaczego w ogóle jesteś ninja. Jak dla mnie...
- Sutā, proszę, uspokój się.
- Hai.
- Może coś poradzę na twój problem, ale na razie wrócisz ze mną do Konohy, dobrze?
- Hai.
Na moją zgodę sięgnął do szyi i nacisnął na guzik na czarnym pasku mówiąc:
- Mam kota, wracamy. - po chwili odezwał się w języku zwierząt. - Choć Sutā, idziemy.
Od strony Sasuke
- Mam kota, wracamy. - usłyszałem w uchu głos Naruto.
- Czekaj Naruto, jak ty...
Sygnał się uciął. Dopiero 10 minut gonimy tego sierściucha, a ten już go złapał. Shino twierdził, że im znalezienie kotki zajmowało przynajmniej 1,5 godziny. Nawet jak już go spotkali, to dogonienie go i złapanie zajmowało przynajmniej godzinę.
Zacząłem wracać na obrzeża lasu. Na głazie, przed wejściem do lasu siedział Kakashi. Po chwili przyszła też Sakura. Ostatni przybył Naruto. W jego ramionach spała kotka.
- Dobra dzieciaki. Skończyliśmy nadzwyczaj szybko. Wracajmy. - powiedział Kakashi. Po jego słowach ruszyliśmy w stronę Konohy.
Na podobnych zajęciach minęło nam parę dni. Pewnego dnia Sakura oświadczyła.
- Hokage-sama. Ja chcę misję rangi C. Ino i reszta już taką mieli.
- Team 10 poszedł do Iwa, bo ich sensei miał taką misję.
- To daj taką misję Kakashiemu i jego Team 7 i będzie dobrze.
- Sakura, posłuchaj... - zaczął Sarutobi
- Z całym szacunkiem Hokage-sama, ale uważam, że Sakura ma racje. - odezwał się nagle śliczny głos Naruto. - Taka misja pomogła by nam podszkolić umiejętności, oprócz tego na takiej misji powinno być 0 zagrożenia. Na misjach rangi C mogą nas zaatakować co najwyżej rozbójnicy, a nie prawdziwi shinobi.
- Zgadzam się. - przyznałem.
- Co o tym sądzisz Kakashi. - spytał Hokage.
- Myślę, że to nic złego. W razie czego uratuje tę trójkę, choć mam wrażenie, że mimo wszystko poradzili by sobie.
- W takim razie proszę wejść panie Tazuna.
Do pokoju wszedł stary mężczyzna. Pomimo swojego wieku było widać, że jest człowiekiem silnym. Na głowie miał duży słomowy kapelusz.
- Co to ma znaczyć, Hokage-sama, to przecież same dzieciaki. - powiedziawszy to Tazuna upił spory łyk jakiegoś trunku z brązowej butelki, którą trzymał. - Poza tym, ten kurdupel to naprawdę ninja? - powiedział wskazując na Naruto.
Rzeczywiście, Naruto był tak chudy i o wiele niższy ode mnie i Sakury, przez co mogłoby się wydawać, że jest dzieciakiem, który ukradł opaskę jakiemuś geninowi.
Spodziewałem się, że blondyn zacznie wrzeszczeć na Tazunę, że ten go niedocenia. Przyzwyczaiłem się do "Naruto z Akademii" i jego wrzasków. Jednak (mój) blondyn po prostu uśmiechnął się do mężczyzny.
- Em, Naruto... - zacząłem. - ten facet cię obraził.
- Wiem, i co z tego?
- Jak to co? Nie denerwuje cię to? - spytała zaskoczona różowa.
- Ten mężczyzna - powiedział wskazując na Tazunę.- widać, że pracuje fizycznie, a to oznacza, że dla niego siła fizyczna to jedyna siła jaka istnieje. Ja, jako ninja, zdaje sobie sprawę z istnienia chakry i z własnych umiejętności. To, co on mówi, nic dla mnie nie znaczy, bo gdybym chciał, mógłbym go powalić, pomimo iż jest ode mnie silniejszy i cięższy.
Zdziwiłem się. Oczywiście, dostrzegłem zmianę, która zaszła w tym ślicznym i niewinnym blondynie, ale nie spodziewałem się po nim takich słów.
- To jest Tazuna, budowniczy mostów. Macie zapewnić mu bezpieczeństwo w jego wiosce dopóki nie skończy mostu. - powiedział nagle Hokage. - Spotkacie się pod główną bramą za 30 minut.
Wróciłem do domu i szybko się spakowałem. Cieszyłem się jak dzieciak (oczywiście w duszy). Pewnie zatrzymamy się w domu tego całego Tazuny. Nie wygląda na bogatego, a to oznacza, że najpewniej będę spał obok Naruto (Uzu: Ja tam myślę, że Sasuke wolałby spać z Naruto :D)
Pod bramą czekał już Tazuna. Usiadłem pod drzewem i zacząłem rozmyślać (Nobi-chan: o pewnym blondynie). Nagle usłyszałem:
- Sasuke-kun! - moją stronę biegła Sakurwa z wielkim plecakiem. Pewnie 90% jego zawartości to jakieś ciuchy, biżuteria i kosmetyki. Wskoczyłem na drzewo i nagle w kogoś uderzyłem. Spojrzałem na postać, która najwyraźniej od dłuższego czasu tu siedziała.
Blond włosy, czarna bluza z wizerunkiem błękitnego ognia (Rini: Normalnie Blue Exorcist), opaska na ramieniu, anorektyczne ciało.
Postać podniosła głowę ukazując mi swoje piękne błękitne oczy.
- Ohayo, Nar... - zacząłem gdy nagle blondyn stracił równowagę i runął na mnie.
Nasze usta się spotkały.
Rini: Taa, wiemy, że nas potępicie za kończenie w takim miejscu :D!
Nobi-chan: Rini wyraź trochę empati. Gdvbym była...
Rini: A ile razy my coś czytałyśmy i rozdział kończył się w podobnym momencie, huh?
Uzu: Racja, racja!
Nobi-chan: Poddaje się!
Rini: Następna notka raczej tak szybko nie nadejdzie, bo mamy sporo nauki. Może w niedziele?
Nobi-chan: No to Sayo~
Strony
Zasady:
ZASADY BLOGA
1) My zawsze mamy racje.
2) Jeśli nie mamy racji wróć do punktu 1.
3) Nie lubimy spamu! (ale jakby cuś to się nie obrazimy, bo to po prostu znaczy, że blog się podoba.)
4) Pod każdą nocią ma być kilka komętarzy(z dedykacją dla Shi), bo nexta się nie doczekacie.
5) Nie życzymy sobie wulgaryzmów pod naszym adresem. Co najwyrzej możecie bluzgać na bohaterów...
6) Jak lubicie jakieś inne paringi (niekoniecznie z Naruto) to just write it.
7) To jest nasz pierwszy blog YAOI, więc bądzcie wyrozumiali... (możemy też pisać Yuri i Hentai jeśli chcecie - just write it - jakby cuś to będą oznaczone)
8) Homofoby won! W rogu ekranu jest taki czerwony krzyżyk. Wystarczy najechać i zrobić *click*
9) Keep calm and be like Izaya (love all humans)
10) Keep calm and be like Shizuo (Boże, daj mi jakiś znak)
Od Zakręconej Otaku
Czego chcecie więcej?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Znaczy wiecie, ja postacie z Naruto znam (często się o nich mówi, czyta... Z resztą nie raz czytałam opowiadania z Naruto [coś jak u was] więc i tak trochę kapuje). Na razie nie chcę go oglądać, bo zaczęłam Bleach'a i utknęłam na fillerach (o mój boże, to tak się różni od tych opartych na mandze..) i jak miałabym utknąć w kolejnym długim anime koło 100 odcinka to masakra...
OdpowiedzUsuńJa często czytam hardy, więc jestem do tego mocno przyzwyczjona XD
Do rozdziału: Ej no kończyć w takim momencie? Zaraz się popłacze ;( . Eh, jak ja nie lubię jak to się tak kończy, bo zżera mnie ciekawość, a same przyznajecie się, że rozdział dodacie później.. Nie no jak złapię to zamorduje ;p
W każdym razie pozdrawiam i czekam na dalsze rozdziały. Yuu
PS. Czy mogłabym się z wami kiedyś jakoś skontaktować? (najlepiej GG)
Hej,
OdpowiedzUsuńtrafiłam tutaj dosłownie kilka chwil temu, no i cóż nie przeczytałam jeszcze wszystkiego (niestety chwilowo nie mam czasu), ale postanowiłam dać zna, że ktoś nowy będzie tutaj nowym i dość częstym gościem ;] przeczytałam nieliczne fragmenty i bardzo mi się spodobało (zwłaszcza w pierwszej części sen Sasuke ;]). Jak już przeczytam wszystko dokładnie to jeszcze coś naskrobię...
Weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga